„Bohaterowie zawartych w książce anegdot pojawiają się tylko na chwilę, by wygłosić swoje kwestie, robią coś jednocześnie zabawnego i smutnego, po czym uprzejmie znikają. Ta doczesność wynika z samej natury opowieści, które w niekontrolowanym rytmie mnożą się i giną jak wiejskie, na wpół dzikie kocięta. Nie da się ich zaczipować i wpisać do rejestru. Albo jeszcze inaczej: są szczepione jak ojcowskie jabłonki, które na każdej gałęzi rodzą inny, coraz smaczniejszy, owoc. >Gogole już tak mieli, że ludzie przychodzili do nich z różnymi historiami. A oni te historie zapamiętywali. I opowiadali. Bo Gogola nie potrafi zatrzymać historii w sobie, chce ją zawsze posłać dalej<”.